wtorek, 22 lipca 2008

skoki

Kurs teoretyczny trwał 3 dni w którym bylo tez troche godzin na praktyke. "Parszywa 11tka" składała sie z 3 dziewczyn i 8 chłopa. Najmłodszy miał 16 lat najstarszy 2 razy tyle.

Głownie cwiczylismy przyszly wyskok z samolotu, zachowanie po otwarciu spadochronu, sytuacje awaryjne i lądowanie.
Wrażenia niesamowite, pierwszy skok aż ciężko opisać, właściwie nie pamiętam żadnego widoku:)
Adrenalina jest tak wysoka że można zapomnieć o wszystkich poleceniach instruktora, który zresztą z ziemi obserwuje nasze wyjście z samolotu. Jeśli chodzi o strach i panike to jest równie wysoka. Z jednej strony nie wiadomo co Cię czeka, więc teoretycznie możesz się bać lub nie. Z drugiej zdajesz sobie sprawe jak wysoko jesteś i że jedyną rzecz którą możesz zrobić to jak najlepiej wyskoczyć. Przy złym wyjściu jest większe prawdopodobieństwo że źle się otworzy spadochron.
Lądowanie z całego skoku jest łatwe i przyjemne o ile czegoś wcześniej nie pokisiliśmy.
Drugi skok to już całkowicie inna bajka, choć niekórzy koledzy mieli o wiele większy strach. Drugi skok to już większy luz, zdecydowanie, stara się zrobic wszystko jak najlepiej.
Z ciekawostek opowiem że po 2 skokach wieczorem usnąłem jak dziecko. Co ciekawe następnego dnia miałem duże "zakwasy" na udach, podobnie jak koledzy. Prawdopodobnie wszystkie mięśnie były napięte podczas skoków o czym żaden z nas nie zdawał sobie sprawy.

Brak komentarzy: